Makabreska aborcyjna
Przypomnijmy dla porządku tło głośnego dziś orzeczenia sądu.
8 lat temu Polka Alicja Tysiąc, świadoma obywatelka o czynnym i biernym prawie wyborczym, żyjąc w kraju o swobodnym dostępie do antykoncepcji, zwyczajnie zaszła w ciążę (zwyczajnie - to znaczy - nie w wyniku gwałtu).
Potem dowiedziała się, że narodziny dziecka mogą jej pogorszyć wzrok.
Polscy lekarze nie dali jej zgody na aborcję.
Wzrok po porodzie pogorszył się jej.
Alicja Tysiąc wygrała przed europejskim sądem 25 tysięcy euro odszkodowania od Polski za brak możliwości aborcji. Wygrała również 30 tysięcy zł odszkodowania od Gościa Niedzielnego za określenie jej jako niedoszłej zabójczyni.
W mediach pełno komentarzy: humaniści ogłaszają tryumf zasady Laicyzmu, konserwatyści ograniczanie Prawa do Życia i Wolności Słowa.
Ja chciałbym zadać pytanie na marginesie sporu o aborcję, to znaczy na marginesie metafizycznej i kryminologicznej kwestii „czy zarodek jest częścią kobiety, czy inną istotą ludzką w kobiecie”.
Co na to widowisko panna Tysiącówna? Ta mała dziewczynka, co na to? Na to, że mama dostała pieniądze jako rekompensatę za to, że ona istnieje i, co za tym idzie nieodłącznie, sama mama ma gorszy wzrok?